wtorek, 17 lutego 2015

Czyny są ważniejsze.

Rozdział 8





-Hej Bett,tu ja Laura-powiedziałam przez telefon-Co u Ciebie? Obiecałam zadzwonić,więc dzwonię.
-Hej,jak miło Cię słyszeć,u mnie raczej wszystko w porządku,dziś spędziłam praktycznie cały dzień z Robertem,a Tobie jak minął? Pamiętasz,że jutro koncert?
-Aha,fajnie.Mi..byłam u babci a poza tym-odwróciłam się sprawdzić czy mamy nie ma gdzieś w pobliżu-spotkałam się z Chesterem.Tak pamiętam,a o której on w ogóle jest?
-Super ! I jak było? O czym gadaliście?O dziewiętnastej,za bilety już zapłaciłam.
Jej ciekawość nie zna granic.
-Hm..Chester przeżył niedawno rozwód..To świetnie,cieszę się.
-Rozwód?!-powtórzyła 
-Tak..
-To ile on ma lat?
-Nie pytałam-odpowiedziałam sucho.
-To zapytaj ! Wiek jest przecież ważny…-powiedziała to takim tonem,jakby miała pretensje o to, że jestem taka nieodpowiedzialna.
-Heh,oki.Słuchaj,ja już kończę bo chcemy z mamą urządzić babski wieczór,a już późno.Będę o osiemnastej u Ciebie.Do zobaczenia,Kocham Cię Bett-wyznałam
-Babski wieczór?Wow,życzę powodzenia i w ogóle.Dobrze,ja też Cię kocham,pa-powiedziała,rozłączając się.
Nie chciałam z nią rozmawiać,dlatego zakończyłam szybko rozmowę.Nie wiem dlaczego,ale intuicja podpowiadała mi,żebym nie wspominała przy niej o Chesterze.

-Chester,gdzie byłeś?Czekam na Ciebie od godziny,mieliśmy iść do klubu-powiedział Mike,stojąc w drzwiach.
-Szczerze to..poznałem dziewczynę,jest niesamowita.
-No a nie mówiłem!-krzyknął radośnie-To wygrałem zakład z Bradem !
-Eh,Mike..Ona może zostać tylko moją przyjaciółką,nie chcę niczego więcej.Już nie wierzę w tą całą miłość..
-Poczekamy,zobaczymy-powiedział, pewny swojego zycięstwa-A czy..powiedziałeś jej że jesteś wokalistą Linkin Park?
-Nie,nie powiedziałem..-szepnął
-Dlaczego?
-Nie chcę,żeby ktoś mnie lubił tylko ze względu na to,że jestem sławny..Pragnę prawdziwej przyjaźni a nie hipokryzji..Powiedziałem jej,że jestem psychologiem.
-Psychologiem?! No nieźle…Ale przecież ona może w każdej chwili odkryć Twoją tajemnice.
-Wtedy będę się o to martwił..Zresztą,gdy się takie coś zdarzy,powiem jej prawdę,dlaczego kłamałem..Powinna zrozumieć.

Rozstawiłam talerze ze słodyczami na stole.Mama akurat się kąpała,więc miałam czas na przygotowania.Wyjęłam z szafki horror,który leżał od dawna w naszej komodzie i nikt go do tej pory nie oglądał.
Usiadłam na kanapie.Zastanawiałam się, czy zadzwonić do Chestera czy sobie odpuścić..Interesowało mnie to co czuje,martwiłam się o niego.Co prawda znałam go zaledwie od kilku dni,jednak czułam,gdybyśmy znali się od dawna.
No i co z tą moją intuicją?Co się w ogóle dzieje…Przecież Bett jest moją najlepszą przyjaciółką,dlaczego coś mówi mi,że mam jej nie ufać?!

Horror okazał się tandetny,nie dziwiłam się,że leżał w szafie,rozlewała się w nim tylko krew..Ale za to najadłam się słodyczy,których tak dawno nie spożywałam no i oczywiście,uszczęśliwiłam swoją mamę,która wiecznie była zajęta pracą i nie miała czasu na przyjemności.
-Mamo,czy wszystko w porządku?-zapytałam,widząc po jej minie,że coś jest nie tak.
-Tak,wszystko dobrze-uśmiechnęła się sztucznie nie patrząc mi w oczy.
-Przecież widzę,że jest źle.Powiedz o co chodzi.
-O nic..
-Mamo,Ty i ja doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie potrafisz kłamać.
Po chwili w końcu doczekałam się odpowiedzi.
-Chodzi o to że..strasznie Cię zaniedbałam.Ciebie,moje jedyne ukochane dziecko..
-Mamo,co Ty wygadujesz?!
Czy wszystkim musi się coś dziś dziać?
-Zawsze z Twoim ojcem byliśmy zajęci czasu i nawet nie czasu Ci powiedzieć jak bardzo Cię kochamy. 
-Mamo,gdybyście nie pracowali,byłaby bieda.Zdaję sobie z tego sprawę.Słowa są puste.Wiem że mnie kochacie,widzę jak się staracie.Czyny są najważniejsze.
-Nawet nie wiesz,jak się cieszę że nie masz do nas żalu..Chociaż powinnaś,jestem złą matką-spuściła głowę.
-Co Ty opowiadasz?! Jesteś wspaniała,lepszego człowieka nie poznałam !
-Lauro…
-Nie,mamo.Daj spokój.Wierz mi na słowo,jesteś wspaniała i tyle.

Dyskutowałam z nią do momentu,kiedy w końcu dała sobie spokój.Nie wiem skąd jej w ogóle przyszło takie coś do głowy ! Ja doskonale wszystko rozumiem.Jestem już dorosła,trochę zdaję sobie sprawę z tego jakie jest życie.Nigdy,nie miała ani do niej,ani do ojca żalu..Cieszę się,że mnie utrzymują.


czwartek, 5 lutego 2015

Straciłem dla niej głowę

Rozdział 7



Po zapakowaniu wszystkich produktów do reklamówki wyszłam ze sklepu.Musiałam jeszcze wrócić do domu zostawić to wszystko no i oczywiście poinformować mamę że na chwilę wychodzę.
-Pomóc Ci?-zapytał Chester
-Nie,zaczekaj tu chwilę.Pójdę tylko do domu,dać znać że żyję-zaśmiałam się.
-Dobrze-uśmiechnął się lekko-Zaczekam.

-Mamo !-krzyknęłam wchodząc do mieszkania-Proszę,tu są zakupy.Posłuchaj wychodzę na chwilę,zaraz przyjdę,dobrze?
-Dobrze.A z kim idziesz?I to o tej porze…
-Z koleżanką-mruknęłam-Zaraz wrócę,w razie czego wezmę komórkę.
Nie lubiłam jej okłamywać,jednak gdybym powiedziała że idę gdzieś z chłopakiem,zaraz by się zaczęło.
-Idź,tylko ubierz się ciepło.
Wybiegłam szybko z bloku.
Chester siedział na ławce ze smutną miną.Każdy domyśliłby się,że coś jest nie tak.Tylko co..Mam nadzieję że wszystko mi wytłumaczy i to tak,żebym zrozumiała..
-No to jestem-powiedziałam
-Super,to może poszlibyśmy się gdzieś przejść?
-Jasne-odpowiedziałam

-Chester..-powiedziałam przerywając ciszę-Co się dzieje?Musisz mi to wytłumaczyć,widzę przecież że coś jest nie tak..
-Właściwie to nie wiem od czego zacząć..
-Od początku.Po prostu mi powiedz co się dzieje.
-Przede wszystkim..-zaczął niepewnie-Laura,słuchaj ja nie wiem czy powinienem to mówić,przecież Ty masz własne problemy.
-Mów-rozkazałam patrząc mu prosto w oczy.
-No dobrze..No więc ostatnio przeżyłem rozwód,którego tak naprawdę nie chciałem..Moja żona mnie zdradziła.To było takie..żenujące.Myślałem że tym razem wszystko się ułoży,że trafię na normalną dziewczynę która mnie nie zrani,a tu..
-E,żone?-przerwałam mu prawie się dławiąc-Nie wiedziałam że jesteś żonaty..
-To długa historia..-westchnął nie patrząc mi w oczy.
-A Ty ją kiedyś zdradziłeś?
-Nigdy w życiu.Nie jestem hipokrytą..Zresztą..wiesz ona była dla mnie najważniejsza,rozumiesz?Kochałaś kiedyś kogoś,poza rodziną,oczywiście?
-Nie..-mruknęłam zawstydzona
Było mi w sumie wstyd.Nigdy czegoś podobnego nie czułam,jednak teraz przed nim..Dziewczyny w moim wieku zakładają już rodziny,pewnie pomyśli sobie że jestem inna !
-To nigdy tego nie zrozumiesz..ale i tak Ci powiem.Samanta była dla mnie jak narkotyk,heroina..Byłem od niej uzależniony..Przez tą informacje iż mnie zdradzała wpadłem w furię..Płakałem całą noc,byłem smutny na koncercie..
-Koncercie?-powtórzyłam
-T..tak !-odpowiedział tak,gdyby się pomylił-Byłem na koncercie swojego ulubionego zespołu,myślałem że to chociaż poprawi mi humor..
-Aha,rozumiem..Nie denerwuj się,wiem że jest Ci ciężko.Ale nie rozumiem jednego,w takim razie,po co brałeś ten rozwód?
-Szczerze mówiąc to nikomu tego nie mówiłem..Moja była żona sama tego zażądała,wszyscy myślą że to mój wymysł..
-Dlaczego ich okłamałeś?
-Było mi po prostu zwyczajnie wstyd,kobieta która mnie rzekomo kocha,nagle mówi mi coś takiego..Wolałbym już dostać w twarz-powiedział,spuszczając głowę.
-No tak,przepraszam że Cię tak męczę,nie wiedziałam,że to dla Ciebie takie bolesne-rzekłam-Masz rację,ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego w jakiej znajdujesz się sytuacji,ponieważ nigdy w takiej nie byłam..i mam nadzieję że nie będę.
-Przestań,nie obwiniaj siebie,to ja opowiadałem.Cóż,nie życzę Ci tego..A tak ogólnie,to masz zamiar kogoś szukać?
-No tak,ale..i tak mi głupio..Nie,chcę być sama.Ogólnie to lubię..Nikt nie narzuca mi swojego towarzystwa,nie jest zazdrosny,nie rani…
-Przestań.Kiedyś też tak myślałem..Jednak kiedy poznałem Samantę,straciłem dla niej głowę..Nie liczyło się dla mnie to,czy będę miał pieniądze,czy utrzymamy razem rodzinę i dom,po prostu ją kochałem !
-Naprawdę mi przykro.Mam nadzieję że jakoś się u Ciebie ułoży,że poznasz kogoś normalnego..życzę Ci tego-uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuje i wzajemnie,bo w końcu kiedyś znudzi Ci się samotność.
Znudzi mi się samotność? Nie sądzę,w końcu jeszcze nikt wyjątkowy nie pojawił się w moim życiu,zresztą..Nie chciałabym żeby się zjawił.
-Mam nadzieję że nie-powiedziałam,wyciągając z kieszeni telefon-Kurczę,późno już !
-Jak zwykle straciłem poczucie czasu-westchnął-Chodź,odprowadzę Cię.

Przez całą drogę do mojego domu,po raz kolejny milczeliśmy.Chester pewnie dalej rozmyślał nad swoją obecną sytuacją,a ja..ja właściwie to nawet nie wiem,o czym myślałam.Byłam poniekąd tym wszystkim wstrząśnięta..
-To tu-wskazałam w końcu
-Dobrze,to ja się zmywam..Późno już..
-Szkoda,miałam nadzieję,że przedstawię Cię mojej mamie-zażartowałam
Tak,a moja mama na pewno pozytywnie by na to zareagowała,śmieszne !
-Może innym razem-uśmiechnął się szeroko-To do następnego razu.
-Tak,do następnego..Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy,tak jak dziś i będziemy mogli porozmawiać..
-Ja też mam taką nadzieję.Naprawdę miło mi się z Tobą rozmawia.
-I vice versa.No nic,ja już spadam,bo mama znając życie odchodzi od zmysłów..miałam zadzwonić i jak zwykle zapomniałam.Do zobaczenia-dodałam,wchodząc do bramy.
-Dobranoc-powiedział,nadal stojąc w tym samym miejscu.
Ta cała sytuacja..Nie no,po prostu nie mieści mi się w to głowie.Dlaczego ludzie tak siebie niszczą?Dlaczego zawsze chcą lepiej? Miałam nadzieję,że tych prawdziwych miłości istnieje więcej na świecie.Jednak..jednak z tego co widzę,wszyscy narzekają..A że to a że tamto..Straszne.Gdy pomyślę sobie,że tak będzie u mnie,wole już nie żyć.

Wchodząc do salonu,przypomniałam sobie,że miałam zadzwonić do Bett i zapytać Chestera o psychologię.Cóż,cała ja,o wszystkim zapominam.



niedziela, 25 stycznia 2015

Bett,mama,babcia i Ty


Rozdział 6


Wypad na miasto jeszcze bardziej poprawił mi nastrój.Aż tak bardzo,że zapomniałam o dzisiejszym ranku,o rozmowie z Chesterem.
Bett naprawdę wie, co dobre.Zaraz po zakupach,na których kupiłyśmy mnóstwo rzeczy,wybrałyśmy się coś zjeść.Moja przyjaciółka wybrała hamburgera,ja zaś zapiekankę z pieczarkami,gdyż jestem wegetarianką.
-O czym myślisz?-zapytała,badawczo mi się przyglądając
Pewnie znów się martwiła.Nie chciała,żebym była smutna.
-O rodzicach..
-Rodzicach?
-Tak,o ich reakcji na moje rude włosy-uśmiechnęłam się szeroko wypowiadając ostatnie dwa słowa
-Ah tak-Bett również się uśmiechnęła-Mówię Ci,wyglądasz bosko.Każdy kto koło nas przechodzi,odwraca się by lepiej się Tobie przyjrzeć.
*
-Chester,daj spokój,znajdziesz sobie nową dziewczynę,przecież wiesz że masz możliwości-powiedział ciemnowłosy mężczyzna,gdy członkowie zespołu wracali limuzyną do domów.
-Tak,Mike mam.Ale to nie to samo.Kochałem Samantę..Jednak,wiesz czego najbardziej nienawidzę w życiu?Zdrady !
-Rozumiem…Ale mogłeś przynajmniej uśmiechać się na koncercie,a nie być ciągle przybitym.Pewnie fanów to zmartwiło.
-Wiesz co? Nie rozumiesz. Mam to gdzieś.Zapewne słyszeli o tym co się dzieje w moim życiu.Więc chyba potrafią zdać sobie sprawę z tego,jak się czuje.Każdy na moim miejscu miałby taką samą minę.Każdy,powtarzam.Dosyć mam ukrywania samego siebie.
-Przepraszam…
-Nie ma za co,po prostu następnym razem nie wymagaj ode mnie czegoś,czego nie jestem w stanie zrobić-powiedział i odwrócił się w drugą stronę.
*
Wracając do domu,liczyłam na to że zadzwoni Chester,że w końcu wytłumaczy mi o co w tym wszystkim chodzi.Ale niestety,czekałam na telefon do 22 na darmo.W końcu zmęczona tym wszystkim poszłam się umyć, a później prosto do łóżka.

*Następnego Dnia*

-Lauro ! -rozległ się krzyk po moim pokoju
-Mamo..?-spytałam zaspana-Co się dzieje?
-Wzięłam urlop i musimy to jakoś uczcić-powiedziała radośnie-No,wstawaj,wstawaj.Jedziemy dziś do babci,musi zobaczyć,jak pięknie wyglądasz w nowych włosach,prawda?
-Jasne..-szepnęłam powoli wstając z łóżka-A tak swoją drogą,to która jest godzina?
-Dziewiąta.Będziesz musiała się przyzwyczaić do wstawania o wczesnych porach,od października idziesz na studia.
-Na studia?!-powtórzyłam
-Oczywiście,wybierzesz sobie tylko kierunek.
-Mamusiu,dziękuje !-krzyknęłam całując ją w policzek-Nawet nie wiesz,jak się cieszę ! Dziękuję !
-Nie ma za co-powiedziała spokojnie odwzajemniając gest-Zasłużyłaś sobie.Twoje stopnie w liceum,były przecież bardzo dobre.
-Bez przesady,że bardzo dobre.Jeszcze raz dziękuje,mamo.
Droga do domu babci była całkiem długa.Już zapomniałam jak to jest,gdy jeździ się samochodem.Ogólnie,to rzadko wyjeżdżałam gdzieś z rodzicami,tym bardziej teraz,gdy ciągle pracowali..Nie mają nic praktycznie czasu.Często było tak,że nie widziałam ich parę dni pod rząd.
Cudem można nazwać to,iż mama dostała urlop.I to jeszcze w wakacje,gdzie jest największy ruch w hotelach.
Podjeżdżając pod dom babci,zaczęłam się bać.Nie widziałam jej prawie rok,tęskniłam za nią,ale strasznie denerwowało mnie jej zachowanie.Ona chyba nigdy nie zauważy że nie jestem już dzieckiem ! Pomimo mojego wieku,ona zawsze traktuje mnie jak dziesięciolatkę..’Chodź do babci,malutka !’ ,’O Boże,jak Ty urosłaś,powiedzieć Ci,jak wyglądałaś kiedyś,kotusiu?’ ,takie teksty doprowadzają mnie do apopleksji.No ale cóż,jak to mówią trzeba doceniać to co się ma..Kocham swoją babcie,codziennie modlę się o to żeby Broń Boże nie zachorowała,gdyż jest w dosyć podeszłym wieku…
-Jak miło was widzieć !-krzyknęła,zapraszając nas do środka-Lauro,jak Ty ślicznie wyglądasz.Mama mówiła,że masz nowy kolor włosów.Muszę Ci powiedzieć,że jest naprawdę piękny !
I wtedy się zaczęło…
-Gdy byłam młoda miałam rude włosy,tak samo piękne,jak Ty.Też miałam koło dziewiętnastu lat.Nawet nie mówiłam nic rodzicom,bo bałam się trochę ich reakcji.Cóż,w tamtych latach,farbowanie włosów było naprawdę czymś ekstrawaganckim.
Za każdym razem kiedy coś mówiła,uśmiechałam się głupio,żeby tylko jak najszybciej skończyła.

Babcia naprawdę się rozkręciła.Wspominała swoje lata młodości,opowiadała o swoim pierwszym chłopaku.Słyszałam to chyba z dziesięć razy i za każdym razem byłam pod jeszcze większym wrażeniem,wspaniale to opowiadała !
Współczuje jej koleżankom z bloku, które codziennie zaprasza na herbatę i które codziennie muszą wysłuchiwać jej opowieści..Ale z drugiej strony..Chyba to lubią,skoro tu przychodzą.
Ogólnie to ,nie dziwię się że babcia lubi być w towarzystwie.Dziadek zmarł parę lat temu i popadła w depresję.Na szczęście się wyleczyła,jednak jak sama mówi ‚uraz zostanie do końca życia’.
Posiedziałyśmy z mamą dopóki nie było ciemno na dworze.Później,ruszyłyśmy z powrotem do domu.Ojciec miał dziś nie wrócić na noc,więc postanowiłyśmy urządzić sobie babski wieczór.W tym celu kazała iść mi do pobliskiego supermarketu po jakieś wyjątkowe jedzenie.
Wkładając słodycze do koszyka poczułam na swoim ramieniu czyjś dotyk.Gwałtownie się odwróciłam.
-Chester?-spytałam niedowierzając-Co Ty tu robisz?
-Właściwie to jestem na spacerze.Wpadłem tu po coś do jedzenia.A Ty co tu robisz?
-Aha,mieszkam na tym osiedlu,też szukam czegoś do jedzenia.
-Widzę że zmieniłaś fryzurę,jest śliczna.
-Dziękuję..Swoją drogą czy mógłbyś mi..?
-Tak,mogę Ci wszystko wytłumaczyć-przerwał mi-To znaczy postaram się..Nie wiem czy jestem w stanie o wszystkim opowiedzieć.
-Spróbuj chociaż.
-Dobrze,tylko chodźmy gdzie indziej..Chyba nie będziemy rozmawiać w sklepie.
-Jasne,niech sprzedawca tylko skasuje moje zakupy.Chester,po co Ci okulary przeciwsłoneczne,skoro jest już praktycznie noc?
-Eeee..-zawahał się-Jakoś tak z przyzwyczajenia,gdy tylko wyjdziemy to je ściągnę.
-Dobrze,to ja idę.
-A ja zaczekam na zewnątrz.
-Nie kupujesz nic?-zapytałam
-Nie,właściwie to już nie chcę.
Pokręciłam tylko głową,przyglądając się jak wychodzi ze sklepu.

C.D.N





niedziela, 4 stycznia 2015

Zazdroszczę Ci !!

Rozdział 5



Jeszcze chwilę,stałam tak,dalej się zastanawiając.O co mu właściwie chodzi? Dlaczego się tak dziwnie zachowuje ? Rozumiem,jest nieufny,ale..po prostu muszę mu udowodnić że można mi zaufać i tyle.A to wiąże się ze spotkaniem..
Moje rozmyślenia zakończyły donośne pukania.
-Oh,Bett jak miło Cię widzieć-uśmiechnęłam się wpuszczając przyjaciółkę do środka-Wejdź proszę i rozgość się.
Podczas nakładania farby na moje długie włosy,opowiadała mi o wczorajszej randce.Była taka szczęśliwa,że nawet nie chciałam jej przerywać.
-I wiesz..-zarumieniła się-On chce bym z nim zamieszkała.
-Bett,no coś Ty ! Przecież Ty go ledwo znasz..-krzyknęłam
-Wiem,ale czuję że to ten..-szepnęła
-Mam tylko nadzieję że będziesz szczęśliwa..Nie podoba mi się to,ale..i tak zrobisz co uważasz.No i jak ten chłopak zrobi Ci krzywdę,to osobiście dopilnuję,żeby poniósł konsekwencje..
-Ok,trzymam za słowo-zaśmiała się-Wiesz,w każdym bądź razie,zawsze mogę zrezygnować z tego związku..W końcu jestem niezależna,prawda?
-Jak na razie tak..-westchnęłam
-Lauro,wiem że się o mnie martwisz.Doceniam to,nawet nie wiesz jak bardzo.Ogólnie to żałuję,że tyle się nie widziałyśmy,mogłam stracić taką przyjaźń-zaczęła-Co do Roberta..On jest inteligentnym chłopakiem,znam go ze studiów,chodzi ze mną do klasy,myślę że nigdy by nie skrzywdził żadnej dziewczyny..
-Zazdroszczę Ci-odparłam spuszczając głowę.
Brunetka nie kryła swojego zaskoczenia.
-Chyba za dużo powiedziałam..-stwierdziłam,widząc jej reakcję.
-Nie no coś Ty,mów wszystko co leży Ci na sercu.Właściwie,to ja zawsze zazdrościłam Tobie,stąd ta reakcja..
-Mi?!
-Tak.Zawsze byłaś taka,inna..Niezależna,inwidualistka..jesteś dla mnie autorytetem.Nigdy Ci tego nie mówiłam,bo wiesz…nie miałam jak..
Ja jej autorytetem?! Zabawne..Sama już nie wiem,co o tym myśleć..Zawsze wydawało mi się że jestem pospolita,nudna..
-Przestań,to niedorzeczne-odezwałam się po chwili-.Do Ciebie zawsze lgną ludzie,a ja zawsze liczę na siebie i nie mam praktycznie nikogo…
-Nawet nie wiesz co mówisz..Lgną,jak to powiedziałaś,niewłaściwi ludzie..Przepraszam,takich,to nawet nie można nazwać ludźmi..
-Wybacz mi,Lauro-dodała
-Za co?-zapytałam znów zaszokowana
-Za to że urwałam z Tobą kontakt..Ale w sumie dzięki temu zrozumiałam,że jesteś prawdziwym skarbem..Patrząc na tych ze szkoły,pomyślałam ‚Chcę do Laury,to ona jest moją przyjaciółką’..Obiecuję,że już nigdy się tak nie zachowam.
-Bett,ale to jest też moja wina..Mogłam częściej dzwonić,ale tak nie robiłam.Nie wiń tylko siebie.
Nie odpowiedziała nic,tylko się do mnie przytuliła.Jak wspaniale mieć kogoś takiego jak ona,mogę z nią rozmawiać,plotkować,wyżalać się..Różnimy się charakterem i ogólnie gustami,ale jako przyjaciółki sprawujemy się naprawdę dobrze.
-Wracając do tematu-zaczęłam-Mam nadzieję że uda Ci się z tym chłopakiem.
-Ja też tak sądzę..Zawsze trafiałam na niewłaściwych…Swoją drogą,ja również życzę Ci,abyś poznała kogoś fajnego.
-Właściwie to..-czułam, że moją twarz oblewa rumieniec.
-Tak?-spytała-Poznałaś kogoś ! Opowiadaj mi jak najszybciej kim jest!
-Właściwie to mało o nim wiem..Ale muszę to komuś powiedzieć bo zwariuje.I nie,nie zakochałam się w nim,sądzę tylko że nadaje się na przyjaciela..
-Opowiadaj,tak czy siak-rozkazała,podając mi ręcznik.
-Ma na imię Chester..Jest ode mnie starszy,to wiem na pewno..Widziałam go tylko jeden raz,podał mi swój numer i dziś rozmawialiśmy przez telefon.
-A gdzie się poznaliście?
-W tramwaju-zaśmiałam się-Słuchałam jakiegoś utworu Nirvany,on go usłyszał i zaczęliśmy rozmawiać.
-Nirvany?!
-Tak,to jego ulubiony zespół.Właściwie,to głównie rozmawialiśmy o muzyce.On też kocha rock.
-A jak wygląda ? Jakie było pierwsze wrażenie kiedy go zobaczyłaś ?
Ehm,cała Bett.Jak zwykle ciekawska,no ale cóż,pewnie to z tęsknoty o mnie.
-Ma krótkie blond włosy postawione na żel-przypominałam sobie-kolczyk w wardze i okulary.Moje pierwsze wrażenie,hmm..Pomyślałam,że słucha rocka i jest strasznie dziwny.
-O to nieźle,fajni są tacy chłopcy-stwierdziła,uśmiechając się-Dziwny? Dlaczego tak pomyślałaś?
-Ciągle wpatrywał w okno,był czymś tak zmartwiony,że nawet nie zauważył że koło niego usiadłam.
-I tylko dlatego tak uważasz?-skrzywiła się-Ja też jadąc,zawszę spoglądam w okno.
-Nie,nie tylko…Powiedział,że ma dość swojego życia.
-Umh,to źle.Zapytałaś go o powód?
-Powiedział,że przez pracę..Jest psychologiem.Dziś też kiedy rozmawiałam z nim przez telefon,mówił,że nie jest mu lekko..
-Psycholog..No cóż,trudna praca.A może zamiast teraz martwić się,spotkałabyś się z nim i spokojnie o tym porozmawiała,co?
-Chcę..proponowałam mu to,jednak teraz nie ma czasu.
-To wystarczy tylko cierpliwie czekać.Laura,nie martw się-powiedziała z troską-Wszystko będzie dobrze,ułoży się jakoś.
-Mam nadzieję.
-To pewne.Spróbuj teraz myśleć o czymś innym..
-Taa,łatwo mówić.Swoją drogą,na przykład o czym?
-O tym,że za cztery dni wybieramy się na koncert !
-Ah,koncert.Kompletnie o nim zapomniałam.
-Szykuj się-powiedziała sympatycznie-Idź zmyj już farbę i pójdziemy na jakieś zakupy,musisz częściej wychodzić z domu i zapominać o problemach.
-Dobrze.Zapominać o problemach,łatwo mówić..
Cieszyłam się z jej reakcji i to bardzo.Nie należy do osób które powiedzą tylko ‚będzie dobrze’ .Bett,chciała spędzić ze mną trochę czasu,sama dopilnować żeby poprawił mi się humor.Jest cudowna i niesamowita.
-A czy czasem nie masz dziś randki z Robertem?
-To nie jest ważne.Faceci mogą poczekać.Przyjaciele tacy jak Ty,są dla mnie ważniejsi.
-Bett,przecież wiesz że sobie poradzę sama..Nie chcę żeby Twój związek psuł się przez moje dziecinne problemy..
-Oszalałaś !-krzyknęła-Nic się nie stanie jak kilka razy odwołam spotkanie.No,idź zmyć te włosy,ja tu zaczekam i idziemy.
Posłusznie poszłam do łazienki.Wiem,że źle robię zgadzając się na to.Ale Bett jest uparta i nikt nie jest jej w stanie niczego przetłumaczyć.

Kolor włosów był idealny.Dokładnie taki,jaki sobie wymarzyłam.I nawet do mnie pasował,co było dziwne.
-Bett,chodź zobacz ! -krzyknęłam radośnie
-Jest idealny..Miałaś rację że wybrałaś właśnie rudny.Jest Ci w nim ślicznie..
-Dziękuje-znów się uśmiechałam
Kocham ten dzień,kocham kocham !

wtorek, 30 grudnia 2014

Muszę wiedzieć co się dzieje

Rozdział 4


-Czasu na inne sprawy..-powtórzył-Mam już 28 lat,jutro biorę rozwód z żoną,ten cały zespół..To wszystko nie ma sensu,ja nie jestem sobą..nie jestem sobą-prychnął cicho-więc,więc kim ja do cholery jestem?!
Chester był tak naprawdę zagubiony.Podobno miał tylu przyjaciół,wszyscy obiecali mu dyskrecje,jednak teraz,gdy potrzebował naprawdę pomocy,nie było nikogo..
Okazało się,że jego żona,która stale powtarzała,iż ‚można jej ufać’,potajemnie zdradzała go z innym mężczyzną..
-Drugi rozwód..-powtórzył kładąc się na łóżko-Drugi błąd w moim życiu..Chyba już nigdy nie poczuję prawdziwego szczęścia.Zawsze będę tym,który musi się uśmiechać i udawać że wszystko jest w porządku..Czy kiedyś w ogóle zmieni się moje życie ?! Czy kiedyś poznam kogoś,kto nie będzie mnie lubił dlatego,iż jestem wokalistą Linkin Park ?! Pragnę prawdziwej przyjaźni,z serca…Ale czy tu,pośród tych ludzi istnieje taka szansa…
*
Po raz kolejny,obróciłam się z boku na bok.Coś wciąż nie dawało mi spokoju,czyżbym była znów za bardzo nerwowa? Nie,to nie to samo.To inne uczucie.To niepokój,a nie nerwy.
Zerwałam się na równe nogi.Wystukałam na telefonie numer Chestera i czekałam na sygnał.
-Tak?
-Witam-zaczęłam nieśmiało,słysząc nieznajomy mi głos-Czy jest Chester?
-Nie,nie ma.Mam mu coś przekazać?-zapytała kobieta
-Nic szczególnego,proszę tylko powiedzieć,że dzwoniłam..
-A więc dobrze,powiem.Może mi jeszcze Pani tylko powiedzieć,jak się nazywa?
-Laura-odpowiedziałam sucho.
-A więc dobrze,przekaże Panu Benningtonowi,Dobranoc.
-Dobranoc-powiedziałam,rozłączając się.
Ciekawe kim była ta kobieta..Pewnie jego dziewczyną,w końcu miała młody głos..Głupia jestem,że w ogóle tam zadzwoniłam.Ale zaraz zaraz,ona powiedziała na niego Pan..Coś mi tu nie gra.

Obudziły mnie promienie słoneczne,które przedostały się przez okno.Ten widok wywołał u mnie niesamowitą radość.Jak ja dawno nie czułam ciepła ! Wciąż padały tylko te deszcze.
Była dziewiąta.Migiem poszłam się umyć.Zapewne o dziesiątej przyjdzie Bett,więc muszę wszystko ogarnąć.Dziś ważny dzień,zmieniam całą siebie..Nie tylko wewnętrznie,ale i zewnętrznie.
Zaraz po tym,zeszłam zrobić śniadanie.Rodziców,rzecz jasna,-nie było.Jak zwykle zapracowani,nie mają na nic czasu.Boże,jak ja im współczuję.Mam nadzieję że w ich wieku nie będę musiała postępować podobnie,bo chyba zwariuję.Ta cała monotonia życiowa jest po prostu obłędna.A ktoś tu mówił,że życie jest piękne.Eh,tyle że szczęście trwa kilka minut,a człowiek przede wszystkim cierpi..Ale to jest nam potrzebne,prawda? Jakież byłoby nudne życie,gdyby nie było w nim problemów,a tak to się przynajmniej coś dzieje.
*
-Panie Chesterze,gdzie Pan był przez całą noc?-zapytała młoda kobieta spoglądając na mężczyznę.
-Musiałem wszystko na spokojnie sobie wyjaśnić..
-Rozumiem.Martwi się Pan dzisiejszym rozwodem.Przepraszam że w ogóle to mówię,jestem tylko Pańską sekretarką,ale też przeżyłam taką sytuację,wiem doskonale wiem co Pan czuje..
-Nie jesteś zwyczajną sekretarką,dziękuje Bogu że zatrudnili właśnie Ciebie.Moje uczucia są nieważne,w końcu i tak zawsze będę tym kim jestem..-mówiąc to,spuścił lekko głowę.
-Miło,że Pan tak myśli,dziękuje.Zawsze będę tym kim jestem?-zacytowała
-To nieważne,pójdę już do siebie-wytłumaczył
-Proszę zaczekać ! Przypomniałam sobie,że dzwoniła do Pana kobieta o imieniu Laura.
Chester gwałtownie się odwrócił.
-Laura,ah..kompletnie zapomniałem..-westchnął-Proszę,spisz mi jej numer.
Blondynka zapisała parę liczb na papierowej kartce,po czym ją podała .
-Dziękuje
-Ależ nie ma za co,do usług.
*
Wsadziłam kanapki do tostera,czekając aż się upieką i wtedy niespodziewanie zadzwonił telefon.
-Tak,słucham?
-Cześć,tu ja Chester.Przepraszam że wczoraj nie zadzwoniłem,ale niestety nie miałem jak.
-O,cześć.Nic się nie stało,miło,że dzwonisz.
Chester zadzwonił..Jaki cud,myślałam że tego nie zrobi.
-Ja też się cieszę,że Cię słyszę.A co w ogóle u Ciebie słychać?-zapytał szybko.
-U mnie..no cóż,nic ciekawego.Nuda i tyle.A u Ciebie jak?
-Tak samo..-zaczął,ale było słychać że się waha-A nawet jeszcze gorzej,nie mam lekko.
-Coś się stało? Chodzi o tą pracę?
-Nie tylko o prace..
-O Boże ! Moje tosty-krzyknęłam puszczając słuchawkę
Szybko odłączyłam urządzenie od kontaktu po czym znów podeszłam do telefonu.
-Przepraszam Cię najmocniej,ale zapomniałam o moich kanapkach…
-Nic się nie stało-zaśmiał się cicho-Słuchaj,ja może zadzwonię kiedy indziej,bo widzę że przeszkadzam,może w..
-Nie,no coś Ty !-przerwałam mu-Nie przeszkadzasz !
-Na pewno?
-Jasne,a teraz dokończ to co mówiłeś-rozkazałam
-No więc,chodzi o całokształt..To nie jest raczej rozmowa na telefon,zresztą,nie jestem pewien czy mogę Ci to powiedzieć,wybacz..
-Chester,muszę wiedzieć co się dzieje,czy moglibyśmy się spotkać?-zapytałam,trochę zawstydzona moją nachalnością.
-Teraz niestety nie jest to możliwe,w razie co,to dam Ci znać.A tak w ogóle to muszę już kończyć,bo mam pewną sprawę do załatwienia..
-Szkoda,to do zobaczenia-powiedziałam serdecznie
-Do zobaczenia.
-Laura,zaczekaj!Dziękuję że byłaś wtedy w tramwaju-powiedział szybko,rozłączając się.
Stałam jak wyryta,słuchając sygnału rozłączonego telefonu.’Dziękuję że byłaś wtedy w tramwaju’,co ja takiego zrobiłam ?
*
-Co ona sobie o mnie pomyśli-szepnął blondyn-Zachowuje się jak gówniarz,który nie wie czego chcę od życia..
-Panie Benningtonie !-krzyknął znany mu głos-Proszę się szykować,jedziemy migiem na sale sądową,później po resztę i na koncert !
Westchnął głośno.
-Tak,już idę..







Chce być inna niż jestem

Rozdział 3

Wracając do domu,ciągle wpatrywałam w okno.Zastanawiało mnie dużo rzeczy..Nie mogłam sobie w ogóle wyobrazić swojej przyszłości..Moja samotność już w sumie mnie męczy,mam dziewiętnaście lat,za niedługo dwadzieścia,a jeszcze nic nie osiągnęłam.Gdy byłam młodsza,krzyczałam,że będę singlem,nie potrzebuje nikogo,bo sama sobie jestem w stanie poradzić.Teraz,wciąż zastanawiam się,jak mogłam tak mówić.Samotność,samotność..Przecież życie bez drugiego człowieka nie ma sensu..Gadałam rzeczy,o których nawet nie miałam pojęcia.Ah,ta młodość.Oddałabym wszystko by znów chodzić do gimnazjum,uczyć się z geografii i nie mieć żadnych problemów..Tyle że,dlaczego człowiek nie docenia tego co ma? Dlaczego teraz,nie cieszę się z tego,iż mam rodziców którzy mnie wychowują i nie muszę sama na siebie pracować? Mnie to szczerze mówiąc w ogóle nie cieszy,bo ciągle czuję się tak jakoś głupio,chciałabym być niezależna,czuję że rodzice kiedyś wypomną mi to że po liceum musieli mnie wychowywać.
Tak szczerze,to ja nawet nie wiem co chcę robić w życiu.Ogólnie to marzyła mi się psychologia,swój własny gabinet,w którym mogłabym pomagać ludziom..Ale zaraz,psycholog,psycholog ! Chester jest psychologiem,mógłby mi podpowiedzieć jak się dostać.I tak,w końcu pójdę na odpowiednie studia,znajdę prace i stąd wyjadę,tak !
Wydaje mi się to takie proste,chociaż sądzę że tak nie będzie.Zobaczymy,spytam go o wszystko.

Gdy weszłam do drzwi,rodzice byli już w domu.Rozmawiali o czymś w salonie i nawet nie zauważyli że przyszłam.Od razu poszłam do łazienki i spojrzałam w lustro.
Jestem taka,monotonna..Rzadko kiedy w sobie coś zmieniam,to nudne.Marzą mi się rude włosy,pójdę powiedzieć rodzicom co zamierzam zrobić,bo później znając życie,mieliby do mnie pretensje o to, ‚mogłaś nam chociaż powiedzieć’,takie teksty słyszałabym na wstępie.
-Ale córko,mi też podobają się rude włosy,ale czy nie szkoda Ci Twoich,pięknych,brązowych naturalnych włosów?-odezwał się tata
-Nie,jutro farbuje-powiedziałam stanowczo idąc do swojego pokoju.
Położyłam się na łóżku włączając komputer.Bett była akurat na gadu-gadu,więc do niej od razu napisałam.
-Hej posłuchaj,zafarbujesz mi jutro włosy ?
-Wow,grzeczna Laura farbuje włosy ! Jestem w szoku,a na jaki kolor?Jasne,że Ci zafarbuje,przecież wiesz,że możesz na mnie liczyć.
Po przeczytaniu tego co do mnie napisała,głośno westchnęłam.Najbardziej zdenerwowało mnie zdanie ‚grzeczna Laura farbuje włosy’.Eh,ci ludzie to w ogóle mnie nie znają.
-Nigdy nie uważałam się za grzeczną,Ty tak powiedziałaś.Cieszę się.Marzy mi się rudy.Z tego też bardzo się cieszę i dziękuje..
Ja pokaże tym ludziom ! Co oni sobie w ogóle myślą?! Ale z drugiej strony..Ma w sumie racje,jestem,jak ona to ujęła ‚grzeczna’.Podobno wszystkiego w życiu trzeba spróbować,no nie? Ja praktycznie nie próbowałam niczego.Nie byłam na młodzieżowej imprezie(oprócz komersu,półmetku i studniówki,czyli tych ważnych),nigdy nie spróbowałam papierosów i alkoholu.Mogłabym spróbować ! Dlatego chcę wprowadzić pewne zmiany..Nie chcę być już grzeczna,chcę żeby ludzie mnie lubili i akceptowali tak jak Bett..Chcę poczuć smak młodości,rzecz jasna,z rozsądkiem.
-Rudy?! O,Ty to naprawdę szalejesz..Mam nadzieję że to przemyślałaś.Dobrze,w takim razie przyjdę jutro do Ciebie z rana i kupię przy okazji farbę.
Czy ja to faktycznie przemyślałam?Czy czasem nie rośnie we mnie jakiś bunt ? Nie wiem,nie obchodzi mnie to.Chcę innego życia,nie chcę się wciąż martwić o jutro,chcę zachowywać się jak człowiek,który zdaję sobie sprawę z tego że kiedyś umrze..
-Dziękuje Ci.
-Wiesz,że nie ma za co.No nic,ja zmykam,mam spotkanie z Robertem,życz mi powodzenia ! Buziaki.
-Ty to jak zwykle,heh:) Mówię otwarcie,życzę Ci powodzenia ! Pa,jeszcze raz dziękuję za wszystko i życzę wszystkiego dobrego.
Cieszę się że poznałam Bett.Ona naprawdę zachowywała się w stosunku do mnie jak prawdziwa przyjaciółka !
Jak już wyszła z komunikatora,powchodziłam po paru stronach i pościągałam nowe pliki muzyczne zespołu Deftones.Włączyłam piosenkę ‚Simple Man’ i znów zaczęłam myśleć.Olśniło mnie ! Zapomniałam o karteczce z numerem ! Spojrzałam na zegarek..Była dziewiętnasta,trochę za wcześniej na telefony,zaczekam jeszcze chwile..
*
-Chesterze Benningtonie,musisz podjąć jeszcze dziś decyzje co z tym jutrzejszym koncertem-powiedział wysoki mężczyzna trzymając w ręku duży notes.
-Ale te koncerty..
-Panie Benningtonie,to normalne w show biznesie.Więc niech Pan się zastanowi teraz,bo nie ma czasu.Nikt Pana do niczego nie zmusza,ja tylko powiem,że byłoby to głupie,gdyby Pan zrezygnował.Takie koncerty dużo dają.Możecie zbić fortunę,ludzie was znają i kochają.A zwłaszcza Ciebie..Jesteś najbardziej cenionym wokalistą rockowym na świecie ! Linkin Park ma miliony fanów-tłumaczył
-Ale te koncerty są codziennie ! Mam w sumie tego po dziurki w nosie-krzyknął-Ale zresztą,komu ja to mówię..
-Ja nic Panu na to nie poradzę,takie jest życie.
Wokalista tylko głośno westchnął i złapał klamkę od drzwi.
-Dobrze,zagramy ten koncert-i wyszedł.
-Rozsądna decyzja
-Mam dosyć swojego życia,chcę mieć trochę spokoju i czasu na inne sprawy-szepnął

C.D.N






poniedziałek, 29 grudnia 2014

Nowa znajomość

Rozdział 2 



Wychodząc z domu,wzięłam ze sobą parę monet,bo miałam zamiar zabrać się jeszcze do sklepu,by kupić produkty z listy mamy.
Wbiegłam do tramwaju.Usiadłam na końcu,gdzie przebywało najmniej ludzi.Myślałam że będę sama,jednak przy oknie siedział jakiś chłopak w okularach,który ciągle wpatrywał się w okno.Siadając koło niego,jeszcze raz badawczo mu się przyjrzałam.
W ogóle nie zwrócił uwagi na to że ktoś koło niego siedzi,na co głośno westchnęłam.Wyciągnęłam z kurtki odtwarzacz mp3,ustawiłam utwór Nirvany `Lithium`,wiedząc że czeka mnie jeszcze długa droga.
Myślałam o tym jak będzie z Bett.W końcu tyle się nie widziałyśmy,bałam się, że przez to pogarszają się nasze przyjazne stosunki.Moja przyjaciółka była zawsze rozgadana,więcej mówiła niż myślała,więc o brak tematu się nie bałam.Często dziwiłam się,że lubi przebywać z takim kimś jak ja.Jestem raczej cicha i spokojna,wolę słuchać niż mówić.
Moje rozmyślenia przerwał męski,nieznany mi głos.
-O,ja też lubię Nirvane-powiedział,uśmiechając się lekko.
Wyciągnęłam słuchawki z uszu.Przez chwilę słowem się nie odzywałam,tylko wpatrywałam się w postać.
-On się odezwał,łał-pomyślałam przypominając sobie zachowanie chłopaka przed tym jak tu usiadłam.
-Nirvana?Czasem jej posłucham,ogólnie to zdecydowanie wolę inne zespoły-powiedziałam
-Ja też-odpowiedział-Ale ogólnie kocham rock,słucham tylko tego gatunku muzycznego,inne mnie nie interesują.
-Mnie też.
-A ogólnie,to jestem Chester-uśmiechnął się podając mi rękę-Twoje słuchawki są tak głośne,że słyszę teksty piosenek.
-Laura-odwzajemniłam gest-Cóż,czasem faktycznie przesadzam z głośnością.
-Laura..piękne i niespotykane imię-odezwał się po chwili
-Em,dziękuję..-zmieszałam się.
-Dokąd jedziesz?-zapytałam by zmienić temat
-Ogólnie to jeszcze nie wiem,ale później do Nowego Yorku,załatwić pewną sprawę..-wypowiadając ostatnie słowa,zauważyłam,że marszczy czoło-A Ty?
-Ja w każdym bądź razie jadę na rynek.Muszę kupić kilka niezbędnych rzeczy,chociaż szczerze mówiąc nie za bardzo mi się chce.
-To tak jak mi-zamyślił się-mam czasem dosyć swojego życia
-Dlaczego?-zdziwiłam się,chociaż dokładnie wiedziałam o co chodzi,przecież każdy dochodzi czasem do wniosku że jego istnienie nie ma przyszłości
-Widzisz mam dosyć nietypowe życie..I gdybym mógł to najchętniej bym je zakończył,ale niestety nie mogę.
-Nietypowe?-powtórzyłam-Możesz zakończyć,wszystko przed Tobą,jesteś młody.
-To nie jest takie proste jak myślisz.Dzięki tej pracy,jestem jaki jestem..
-Nie rozumiem.
-Kiedyś Ci o tym opowiem,to trudna praca.
-A czym się zajmujesz?
-Jestem..-mówiąc podniósł brwi-Jestem psychologiem.
-A,to nie dziwię się że jest ciężko.Ale nie mów mi,że nie możesz tej pracy zakończyć,bo możesz.
-Kiedy indziej porozmawiamy,teraz muszę lecieć.Proszę,to mój numer telefonu,zadzwoń,w razie czego-wstał i podał mi karteczkę-Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Patrzyłam się gdy wychodził.Za około pięć minut,miał być mój przystanek,więc schowałam odtwarzacz mp3,który leżał na wolnym siedzeniu,z powrotem do kurtki.

Idąc do super marketu dużo myślałam o tym chłopaku.Wydawał mi się taki inny,normalny,chociaż sądziłam że trochę przesadzał z tą pracą.Wyglądał na starszego ode mnie,miał może z 25 albo 26,lat.Wyglądał na typowego rockowego chłopaka.Miał postawione na żel krótkie blond włosy,kolczyk w wardze i nosił glany.
Dobrze mi się z nim rozmawiało.Czułam,gdybyśmy skądś się znali.Nie wiem dlaczego,ale wyglądał na takiego co dużo przeżył.Szkoda tylko,że już go nie spotkam.Zaraz ! Przecież dał mi tą karteczkę z numerem.Czyli jednak jest jakaś szansa..

Wybrałam odpowiednie produkty do koszyka i ustawiłam się do kasy.W sklepie było mało ludzi,z czego się cieszyłam.Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie.Szesnasta.Za dziesięć minut będę w domu Bett,a około osiemnastej wrócę do domu na obiad.
Blondynka skasowała moje zakupy,po czym podałam jej odpowiednią ilość pieniędzy.Spakowałam wszystko do plecaka który swobodnie leżał na moich plecach i wyszłam ze sklepu dążąc do mieszkania mojej przyjaciółki.
Gdy już byłam na miejscu,puściłam jej sygnał z telefonu,na znak że już jestem.
Bett wyszła z bloku szybciej niż się tego spodziewałam,jak zwykle z uśmiechem na twarzy.
-Laura !-krzyknęła biegnąc do mnie
-Bett,jak miło Cię widzieć-powiedziałam radośnie.
-Mnie również,proszę,chodźmy do mnie.

-Laura?-zapytała zalewając wodą kubki z herbatą.
-Tak?
-Nie jesteś zła za ten koncert?
-Nie,no coś Ty.Cieszę się że idę,jeszcze z Tobą..Wyrwę się z domu i spędzę z Tobą trochę czasu.
Uśmiechnęła się promiennie.
Później,rozmawiałyśmy o szkole,Bett jak zwykle opowiadała mi o swoich nowych zdobyczach,który był lepszy a który gorszy.Gdy zapytała mnie o chłopaka,miałam już opowiedzieć że spotkałam fajnego w tramwaju,ale darowałam sobie.Wiedziałam jaka była i zaraz zadawałby mi tysiąc pytań,na które zapewne nie znałabym odpowiedzi.