wtorek, 17 lutego 2015

Czyny są ważniejsze.

Rozdział 8





-Hej Bett,tu ja Laura-powiedziałam przez telefon-Co u Ciebie? Obiecałam zadzwonić,więc dzwonię.
-Hej,jak miło Cię słyszeć,u mnie raczej wszystko w porządku,dziś spędziłam praktycznie cały dzień z Robertem,a Tobie jak minął? Pamiętasz,że jutro koncert?
-Aha,fajnie.Mi..byłam u babci a poza tym-odwróciłam się sprawdzić czy mamy nie ma gdzieś w pobliżu-spotkałam się z Chesterem.Tak pamiętam,a o której on w ogóle jest?
-Super ! I jak było? O czym gadaliście?O dziewiętnastej,za bilety już zapłaciłam.
Jej ciekawość nie zna granic.
-Hm..Chester przeżył niedawno rozwód..To świetnie,cieszę się.
-Rozwód?!-powtórzyła 
-Tak..
-To ile on ma lat?
-Nie pytałam-odpowiedziałam sucho.
-To zapytaj ! Wiek jest przecież ważny…-powiedziała to takim tonem,jakby miała pretensje o to, że jestem taka nieodpowiedzialna.
-Heh,oki.Słuchaj,ja już kończę bo chcemy z mamą urządzić babski wieczór,a już późno.Będę o osiemnastej u Ciebie.Do zobaczenia,Kocham Cię Bett-wyznałam
-Babski wieczór?Wow,życzę powodzenia i w ogóle.Dobrze,ja też Cię kocham,pa-powiedziała,rozłączając się.
Nie chciałam z nią rozmawiać,dlatego zakończyłam szybko rozmowę.Nie wiem dlaczego,ale intuicja podpowiadała mi,żebym nie wspominała przy niej o Chesterze.

-Chester,gdzie byłeś?Czekam na Ciebie od godziny,mieliśmy iść do klubu-powiedział Mike,stojąc w drzwiach.
-Szczerze to..poznałem dziewczynę,jest niesamowita.
-No a nie mówiłem!-krzyknął radośnie-To wygrałem zakład z Bradem !
-Eh,Mike..Ona może zostać tylko moją przyjaciółką,nie chcę niczego więcej.Już nie wierzę w tą całą miłość..
-Poczekamy,zobaczymy-powiedział, pewny swojego zycięstwa-A czy..powiedziałeś jej że jesteś wokalistą Linkin Park?
-Nie,nie powiedziałem..-szepnął
-Dlaczego?
-Nie chcę,żeby ktoś mnie lubił tylko ze względu na to,że jestem sławny..Pragnę prawdziwej przyjaźni a nie hipokryzji..Powiedziałem jej,że jestem psychologiem.
-Psychologiem?! No nieźle…Ale przecież ona może w każdej chwili odkryć Twoją tajemnice.
-Wtedy będę się o to martwił..Zresztą,gdy się takie coś zdarzy,powiem jej prawdę,dlaczego kłamałem..Powinna zrozumieć.

Rozstawiłam talerze ze słodyczami na stole.Mama akurat się kąpała,więc miałam czas na przygotowania.Wyjęłam z szafki horror,który leżał od dawna w naszej komodzie i nikt go do tej pory nie oglądał.
Usiadłam na kanapie.Zastanawiałam się, czy zadzwonić do Chestera czy sobie odpuścić..Interesowało mnie to co czuje,martwiłam się o niego.Co prawda znałam go zaledwie od kilku dni,jednak czułam,gdybyśmy znali się od dawna.
No i co z tą moją intuicją?Co się w ogóle dzieje…Przecież Bett jest moją najlepszą przyjaciółką,dlaczego coś mówi mi,że mam jej nie ufać?!

Horror okazał się tandetny,nie dziwiłam się,że leżał w szafie,rozlewała się w nim tylko krew..Ale za to najadłam się słodyczy,których tak dawno nie spożywałam no i oczywiście,uszczęśliwiłam swoją mamę,która wiecznie była zajęta pracą i nie miała czasu na przyjemności.
-Mamo,czy wszystko w porządku?-zapytałam,widząc po jej minie,że coś jest nie tak.
-Tak,wszystko dobrze-uśmiechnęła się sztucznie nie patrząc mi w oczy.
-Przecież widzę,że jest źle.Powiedz o co chodzi.
-O nic..
-Mamo,Ty i ja doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie potrafisz kłamać.
Po chwili w końcu doczekałam się odpowiedzi.
-Chodzi o to że..strasznie Cię zaniedbałam.Ciebie,moje jedyne ukochane dziecko..
-Mamo,co Ty wygadujesz?!
Czy wszystkim musi się coś dziś dziać?
-Zawsze z Twoim ojcem byliśmy zajęci czasu i nawet nie czasu Ci powiedzieć jak bardzo Cię kochamy. 
-Mamo,gdybyście nie pracowali,byłaby bieda.Zdaję sobie z tego sprawę.Słowa są puste.Wiem że mnie kochacie,widzę jak się staracie.Czyny są najważniejsze.
-Nawet nie wiesz,jak się cieszę że nie masz do nas żalu..Chociaż powinnaś,jestem złą matką-spuściła głowę.
-Co Ty opowiadasz?! Jesteś wspaniała,lepszego człowieka nie poznałam !
-Lauro…
-Nie,mamo.Daj spokój.Wierz mi na słowo,jesteś wspaniała i tyle.

Dyskutowałam z nią do momentu,kiedy w końcu dała sobie spokój.Nie wiem skąd jej w ogóle przyszło takie coś do głowy ! Ja doskonale wszystko rozumiem.Jestem już dorosła,trochę zdaję sobie sprawę z tego jakie jest życie.Nigdy,nie miała ani do niej,ani do ojca żalu..Cieszę się,że mnie utrzymują.


czwartek, 5 lutego 2015

Straciłem dla niej głowę

Rozdział 7



Po zapakowaniu wszystkich produktów do reklamówki wyszłam ze sklepu.Musiałam jeszcze wrócić do domu zostawić to wszystko no i oczywiście poinformować mamę że na chwilę wychodzę.
-Pomóc Ci?-zapytał Chester
-Nie,zaczekaj tu chwilę.Pójdę tylko do domu,dać znać że żyję-zaśmiałam się.
-Dobrze-uśmiechnął się lekko-Zaczekam.

-Mamo !-krzyknęłam wchodząc do mieszkania-Proszę,tu są zakupy.Posłuchaj wychodzę na chwilę,zaraz przyjdę,dobrze?
-Dobrze.A z kim idziesz?I to o tej porze…
-Z koleżanką-mruknęłam-Zaraz wrócę,w razie czego wezmę komórkę.
Nie lubiłam jej okłamywać,jednak gdybym powiedziała że idę gdzieś z chłopakiem,zaraz by się zaczęło.
-Idź,tylko ubierz się ciepło.
Wybiegłam szybko z bloku.
Chester siedział na ławce ze smutną miną.Każdy domyśliłby się,że coś jest nie tak.Tylko co..Mam nadzieję że wszystko mi wytłumaczy i to tak,żebym zrozumiała..
-No to jestem-powiedziałam
-Super,to może poszlibyśmy się gdzieś przejść?
-Jasne-odpowiedziałam

-Chester..-powiedziałam przerywając ciszę-Co się dzieje?Musisz mi to wytłumaczyć,widzę przecież że coś jest nie tak..
-Właściwie to nie wiem od czego zacząć..
-Od początku.Po prostu mi powiedz co się dzieje.
-Przede wszystkim..-zaczął niepewnie-Laura,słuchaj ja nie wiem czy powinienem to mówić,przecież Ty masz własne problemy.
-Mów-rozkazałam patrząc mu prosto w oczy.
-No dobrze..No więc ostatnio przeżyłem rozwód,którego tak naprawdę nie chciałem..Moja żona mnie zdradziła.To było takie..żenujące.Myślałem że tym razem wszystko się ułoży,że trafię na normalną dziewczynę która mnie nie zrani,a tu..
-E,żone?-przerwałam mu prawie się dławiąc-Nie wiedziałam że jesteś żonaty..
-To długa historia..-westchnął nie patrząc mi w oczy.
-A Ty ją kiedyś zdradziłeś?
-Nigdy w życiu.Nie jestem hipokrytą..Zresztą..wiesz ona była dla mnie najważniejsza,rozumiesz?Kochałaś kiedyś kogoś,poza rodziną,oczywiście?
-Nie..-mruknęłam zawstydzona
Było mi w sumie wstyd.Nigdy czegoś podobnego nie czułam,jednak teraz przed nim..Dziewczyny w moim wieku zakładają już rodziny,pewnie pomyśli sobie że jestem inna !
-To nigdy tego nie zrozumiesz..ale i tak Ci powiem.Samanta była dla mnie jak narkotyk,heroina..Byłem od niej uzależniony..Przez tą informacje iż mnie zdradzała wpadłem w furię..Płakałem całą noc,byłem smutny na koncercie..
-Koncercie?-powtórzyłam
-T..tak !-odpowiedział tak,gdyby się pomylił-Byłem na koncercie swojego ulubionego zespołu,myślałem że to chociaż poprawi mi humor..
-Aha,rozumiem..Nie denerwuj się,wiem że jest Ci ciężko.Ale nie rozumiem jednego,w takim razie,po co brałeś ten rozwód?
-Szczerze mówiąc to nikomu tego nie mówiłem..Moja była żona sama tego zażądała,wszyscy myślą że to mój wymysł..
-Dlaczego ich okłamałeś?
-Było mi po prostu zwyczajnie wstyd,kobieta która mnie rzekomo kocha,nagle mówi mi coś takiego..Wolałbym już dostać w twarz-powiedział,spuszczając głowę.
-No tak,przepraszam że Cię tak męczę,nie wiedziałam,że to dla Ciebie takie bolesne-rzekłam-Masz rację,ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego w jakiej znajdujesz się sytuacji,ponieważ nigdy w takiej nie byłam..i mam nadzieję że nie będę.
-Przestań,nie obwiniaj siebie,to ja opowiadałem.Cóż,nie życzę Ci tego..A tak ogólnie,to masz zamiar kogoś szukać?
-No tak,ale..i tak mi głupio..Nie,chcę być sama.Ogólnie to lubię..Nikt nie narzuca mi swojego towarzystwa,nie jest zazdrosny,nie rani…
-Przestań.Kiedyś też tak myślałem..Jednak kiedy poznałem Samantę,straciłem dla niej głowę..Nie liczyło się dla mnie to,czy będę miał pieniądze,czy utrzymamy razem rodzinę i dom,po prostu ją kochałem !
-Naprawdę mi przykro.Mam nadzieję że jakoś się u Ciebie ułoży,że poznasz kogoś normalnego..życzę Ci tego-uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuje i wzajemnie,bo w końcu kiedyś znudzi Ci się samotność.
Znudzi mi się samotność? Nie sądzę,w końcu jeszcze nikt wyjątkowy nie pojawił się w moim życiu,zresztą..Nie chciałabym żeby się zjawił.
-Mam nadzieję że nie-powiedziałam,wyciągając z kieszeni telefon-Kurczę,późno już !
-Jak zwykle straciłem poczucie czasu-westchnął-Chodź,odprowadzę Cię.

Przez całą drogę do mojego domu,po raz kolejny milczeliśmy.Chester pewnie dalej rozmyślał nad swoją obecną sytuacją,a ja..ja właściwie to nawet nie wiem,o czym myślałam.Byłam poniekąd tym wszystkim wstrząśnięta..
-To tu-wskazałam w końcu
-Dobrze,to ja się zmywam..Późno już..
-Szkoda,miałam nadzieję,że przedstawię Cię mojej mamie-zażartowałam
Tak,a moja mama na pewno pozytywnie by na to zareagowała,śmieszne !
-Może innym razem-uśmiechnął się szeroko-To do następnego razu.
-Tak,do następnego..Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy,tak jak dziś i będziemy mogli porozmawiać..
-Ja też mam taką nadzieję.Naprawdę miło mi się z Tobą rozmawia.
-I vice versa.No nic,ja już spadam,bo mama znając życie odchodzi od zmysłów..miałam zadzwonić i jak zwykle zapomniałam.Do zobaczenia-dodałam,wchodząc do bramy.
-Dobranoc-powiedział,nadal stojąc w tym samym miejscu.
Ta cała sytuacja..Nie no,po prostu nie mieści mi się w to głowie.Dlaczego ludzie tak siebie niszczą?Dlaczego zawsze chcą lepiej? Miałam nadzieję,że tych prawdziwych miłości istnieje więcej na świecie.Jednak..jednak z tego co widzę,wszyscy narzekają..A że to a że tamto..Straszne.Gdy pomyślę sobie,że tak będzie u mnie,wole już nie żyć.

Wchodząc do salonu,przypomniałam sobie,że miałam zadzwonić do Bett i zapytać Chestera o psychologię.Cóż,cała ja,o wszystkim zapominam.



niedziela, 25 stycznia 2015

Bett,mama,babcia i Ty


Rozdział 6


Wypad na miasto jeszcze bardziej poprawił mi nastrój.Aż tak bardzo,że zapomniałam o dzisiejszym ranku,o rozmowie z Chesterem.
Bett naprawdę wie, co dobre.Zaraz po zakupach,na których kupiłyśmy mnóstwo rzeczy,wybrałyśmy się coś zjeść.Moja przyjaciółka wybrała hamburgera,ja zaś zapiekankę z pieczarkami,gdyż jestem wegetarianką.
-O czym myślisz?-zapytała,badawczo mi się przyglądając
Pewnie znów się martwiła.Nie chciała,żebym była smutna.
-O rodzicach..
-Rodzicach?
-Tak,o ich reakcji na moje rude włosy-uśmiechnęłam się szeroko wypowiadając ostatnie dwa słowa
-Ah tak-Bett również się uśmiechnęła-Mówię Ci,wyglądasz bosko.Każdy kto koło nas przechodzi,odwraca się by lepiej się Tobie przyjrzeć.
*
-Chester,daj spokój,znajdziesz sobie nową dziewczynę,przecież wiesz że masz możliwości-powiedział ciemnowłosy mężczyzna,gdy członkowie zespołu wracali limuzyną do domów.
-Tak,Mike mam.Ale to nie to samo.Kochałem Samantę..Jednak,wiesz czego najbardziej nienawidzę w życiu?Zdrady !
-Rozumiem…Ale mogłeś przynajmniej uśmiechać się na koncercie,a nie być ciągle przybitym.Pewnie fanów to zmartwiło.
-Wiesz co? Nie rozumiesz. Mam to gdzieś.Zapewne słyszeli o tym co się dzieje w moim życiu.Więc chyba potrafią zdać sobie sprawę z tego,jak się czuje.Każdy na moim miejscu miałby taką samą minę.Każdy,powtarzam.Dosyć mam ukrywania samego siebie.
-Przepraszam…
-Nie ma za co,po prostu następnym razem nie wymagaj ode mnie czegoś,czego nie jestem w stanie zrobić-powiedział i odwrócił się w drugą stronę.
*
Wracając do domu,liczyłam na to że zadzwoni Chester,że w końcu wytłumaczy mi o co w tym wszystkim chodzi.Ale niestety,czekałam na telefon do 22 na darmo.W końcu zmęczona tym wszystkim poszłam się umyć, a później prosto do łóżka.

*Następnego Dnia*

-Lauro ! -rozległ się krzyk po moim pokoju
-Mamo..?-spytałam zaspana-Co się dzieje?
-Wzięłam urlop i musimy to jakoś uczcić-powiedziała radośnie-No,wstawaj,wstawaj.Jedziemy dziś do babci,musi zobaczyć,jak pięknie wyglądasz w nowych włosach,prawda?
-Jasne..-szepnęłam powoli wstając z łóżka-A tak swoją drogą,to która jest godzina?
-Dziewiąta.Będziesz musiała się przyzwyczaić do wstawania o wczesnych porach,od października idziesz na studia.
-Na studia?!-powtórzyłam
-Oczywiście,wybierzesz sobie tylko kierunek.
-Mamusiu,dziękuje !-krzyknęłam całując ją w policzek-Nawet nie wiesz,jak się cieszę ! Dziękuję !
-Nie ma za co-powiedziała spokojnie odwzajemniając gest-Zasłużyłaś sobie.Twoje stopnie w liceum,były przecież bardzo dobre.
-Bez przesady,że bardzo dobre.Jeszcze raz dziękuje,mamo.
Droga do domu babci była całkiem długa.Już zapomniałam jak to jest,gdy jeździ się samochodem.Ogólnie,to rzadko wyjeżdżałam gdzieś z rodzicami,tym bardziej teraz,gdy ciągle pracowali..Nie mają nic praktycznie czasu.Często było tak,że nie widziałam ich parę dni pod rząd.
Cudem można nazwać to,iż mama dostała urlop.I to jeszcze w wakacje,gdzie jest największy ruch w hotelach.
Podjeżdżając pod dom babci,zaczęłam się bać.Nie widziałam jej prawie rok,tęskniłam za nią,ale strasznie denerwowało mnie jej zachowanie.Ona chyba nigdy nie zauważy że nie jestem już dzieckiem ! Pomimo mojego wieku,ona zawsze traktuje mnie jak dziesięciolatkę..’Chodź do babci,malutka !’ ,’O Boże,jak Ty urosłaś,powiedzieć Ci,jak wyglądałaś kiedyś,kotusiu?’ ,takie teksty doprowadzają mnie do apopleksji.No ale cóż,jak to mówią trzeba doceniać to co się ma..Kocham swoją babcie,codziennie modlę się o to żeby Broń Boże nie zachorowała,gdyż jest w dosyć podeszłym wieku…
-Jak miło was widzieć !-krzyknęła,zapraszając nas do środka-Lauro,jak Ty ślicznie wyglądasz.Mama mówiła,że masz nowy kolor włosów.Muszę Ci powiedzieć,że jest naprawdę piękny !
I wtedy się zaczęło…
-Gdy byłam młoda miałam rude włosy,tak samo piękne,jak Ty.Też miałam koło dziewiętnastu lat.Nawet nie mówiłam nic rodzicom,bo bałam się trochę ich reakcji.Cóż,w tamtych latach,farbowanie włosów było naprawdę czymś ekstrawaganckim.
Za każdym razem kiedy coś mówiła,uśmiechałam się głupio,żeby tylko jak najszybciej skończyła.

Babcia naprawdę się rozkręciła.Wspominała swoje lata młodości,opowiadała o swoim pierwszym chłopaku.Słyszałam to chyba z dziesięć razy i za każdym razem byłam pod jeszcze większym wrażeniem,wspaniale to opowiadała !
Współczuje jej koleżankom z bloku, które codziennie zaprasza na herbatę i które codziennie muszą wysłuchiwać jej opowieści..Ale z drugiej strony..Chyba to lubią,skoro tu przychodzą.
Ogólnie to ,nie dziwię się że babcia lubi być w towarzystwie.Dziadek zmarł parę lat temu i popadła w depresję.Na szczęście się wyleczyła,jednak jak sama mówi ‚uraz zostanie do końca życia’.
Posiedziałyśmy z mamą dopóki nie było ciemno na dworze.Później,ruszyłyśmy z powrotem do domu.Ojciec miał dziś nie wrócić na noc,więc postanowiłyśmy urządzić sobie babski wieczór.W tym celu kazała iść mi do pobliskiego supermarketu po jakieś wyjątkowe jedzenie.
Wkładając słodycze do koszyka poczułam na swoim ramieniu czyjś dotyk.Gwałtownie się odwróciłam.
-Chester?-spytałam niedowierzając-Co Ty tu robisz?
-Właściwie to jestem na spacerze.Wpadłem tu po coś do jedzenia.A Ty co tu robisz?
-Aha,mieszkam na tym osiedlu,też szukam czegoś do jedzenia.
-Widzę że zmieniłaś fryzurę,jest śliczna.
-Dziękuję..Swoją drogą czy mógłbyś mi..?
-Tak,mogę Ci wszystko wytłumaczyć-przerwał mi-To znaczy postaram się..Nie wiem czy jestem w stanie o wszystkim opowiedzieć.
-Spróbuj chociaż.
-Dobrze,tylko chodźmy gdzie indziej..Chyba nie będziemy rozmawiać w sklepie.
-Jasne,niech sprzedawca tylko skasuje moje zakupy.Chester,po co Ci okulary przeciwsłoneczne,skoro jest już praktycznie noc?
-Eeee..-zawahał się-Jakoś tak z przyzwyczajenia,gdy tylko wyjdziemy to je ściągnę.
-Dobrze,to ja idę.
-A ja zaczekam na zewnątrz.
-Nie kupujesz nic?-zapytałam
-Nie,właściwie to już nie chcę.
Pokręciłam tylko głową,przyglądając się jak wychodzi ze sklepu.

C.D.N





niedziela, 4 stycznia 2015

Zazdroszczę Ci !!

Rozdział 5



Jeszcze chwilę,stałam tak,dalej się zastanawiając.O co mu właściwie chodzi? Dlaczego się tak dziwnie zachowuje ? Rozumiem,jest nieufny,ale..po prostu muszę mu udowodnić że można mi zaufać i tyle.A to wiąże się ze spotkaniem..
Moje rozmyślenia zakończyły donośne pukania.
-Oh,Bett jak miło Cię widzieć-uśmiechnęłam się wpuszczając przyjaciółkę do środka-Wejdź proszę i rozgość się.
Podczas nakładania farby na moje długie włosy,opowiadała mi o wczorajszej randce.Była taka szczęśliwa,że nawet nie chciałam jej przerywać.
-I wiesz..-zarumieniła się-On chce bym z nim zamieszkała.
-Bett,no coś Ty ! Przecież Ty go ledwo znasz..-krzyknęłam
-Wiem,ale czuję że to ten..-szepnęła
-Mam tylko nadzieję że będziesz szczęśliwa..Nie podoba mi się to,ale..i tak zrobisz co uważasz.No i jak ten chłopak zrobi Ci krzywdę,to osobiście dopilnuję,żeby poniósł konsekwencje..
-Ok,trzymam za słowo-zaśmiała się-Wiesz,w każdym bądź razie,zawsze mogę zrezygnować z tego związku..W końcu jestem niezależna,prawda?
-Jak na razie tak..-westchnęłam
-Lauro,wiem że się o mnie martwisz.Doceniam to,nawet nie wiesz jak bardzo.Ogólnie to żałuję,że tyle się nie widziałyśmy,mogłam stracić taką przyjaźń-zaczęła-Co do Roberta..On jest inteligentnym chłopakiem,znam go ze studiów,chodzi ze mną do klasy,myślę że nigdy by nie skrzywdził żadnej dziewczyny..
-Zazdroszczę Ci-odparłam spuszczając głowę.
Brunetka nie kryła swojego zaskoczenia.
-Chyba za dużo powiedziałam..-stwierdziłam,widząc jej reakcję.
-Nie no coś Ty,mów wszystko co leży Ci na sercu.Właściwie,to ja zawsze zazdrościłam Tobie,stąd ta reakcja..
-Mi?!
-Tak.Zawsze byłaś taka,inna..Niezależna,inwidualistka..jesteś dla mnie autorytetem.Nigdy Ci tego nie mówiłam,bo wiesz…nie miałam jak..
Ja jej autorytetem?! Zabawne..Sama już nie wiem,co o tym myśleć..Zawsze wydawało mi się że jestem pospolita,nudna..
-Przestań,to niedorzeczne-odezwałam się po chwili-.Do Ciebie zawsze lgną ludzie,a ja zawsze liczę na siebie i nie mam praktycznie nikogo…
-Nawet nie wiesz co mówisz..Lgną,jak to powiedziałaś,niewłaściwi ludzie..Przepraszam,takich,to nawet nie można nazwać ludźmi..
-Wybacz mi,Lauro-dodała
-Za co?-zapytałam znów zaszokowana
-Za to że urwałam z Tobą kontakt..Ale w sumie dzięki temu zrozumiałam,że jesteś prawdziwym skarbem..Patrząc na tych ze szkoły,pomyślałam ‚Chcę do Laury,to ona jest moją przyjaciółką’..Obiecuję,że już nigdy się tak nie zachowam.
-Bett,ale to jest też moja wina..Mogłam częściej dzwonić,ale tak nie robiłam.Nie wiń tylko siebie.
Nie odpowiedziała nic,tylko się do mnie przytuliła.Jak wspaniale mieć kogoś takiego jak ona,mogę z nią rozmawiać,plotkować,wyżalać się..Różnimy się charakterem i ogólnie gustami,ale jako przyjaciółki sprawujemy się naprawdę dobrze.
-Wracając do tematu-zaczęłam-Mam nadzieję że uda Ci się z tym chłopakiem.
-Ja też tak sądzę..Zawsze trafiałam na niewłaściwych…Swoją drogą,ja również życzę Ci,abyś poznała kogoś fajnego.
-Właściwie to..-czułam, że moją twarz oblewa rumieniec.
-Tak?-spytała-Poznałaś kogoś ! Opowiadaj mi jak najszybciej kim jest!
-Właściwie to mało o nim wiem..Ale muszę to komuś powiedzieć bo zwariuje.I nie,nie zakochałam się w nim,sądzę tylko że nadaje się na przyjaciela..
-Opowiadaj,tak czy siak-rozkazała,podając mi ręcznik.
-Ma na imię Chester..Jest ode mnie starszy,to wiem na pewno..Widziałam go tylko jeden raz,podał mi swój numer i dziś rozmawialiśmy przez telefon.
-A gdzie się poznaliście?
-W tramwaju-zaśmiałam się-Słuchałam jakiegoś utworu Nirvany,on go usłyszał i zaczęliśmy rozmawiać.
-Nirvany?!
-Tak,to jego ulubiony zespół.Właściwie,to głównie rozmawialiśmy o muzyce.On też kocha rock.
-A jak wygląda ? Jakie było pierwsze wrażenie kiedy go zobaczyłaś ?
Ehm,cała Bett.Jak zwykle ciekawska,no ale cóż,pewnie to z tęsknoty o mnie.
-Ma krótkie blond włosy postawione na żel-przypominałam sobie-kolczyk w wardze i okulary.Moje pierwsze wrażenie,hmm..Pomyślałam,że słucha rocka i jest strasznie dziwny.
-O to nieźle,fajni są tacy chłopcy-stwierdziła,uśmiechając się-Dziwny? Dlaczego tak pomyślałaś?
-Ciągle wpatrywał w okno,był czymś tak zmartwiony,że nawet nie zauważył że koło niego usiadłam.
-I tylko dlatego tak uważasz?-skrzywiła się-Ja też jadąc,zawszę spoglądam w okno.
-Nie,nie tylko…Powiedział,że ma dość swojego życia.
-Umh,to źle.Zapytałaś go o powód?
-Powiedział,że przez pracę..Jest psychologiem.Dziś też kiedy rozmawiałam z nim przez telefon,mówił,że nie jest mu lekko..
-Psycholog..No cóż,trudna praca.A może zamiast teraz martwić się,spotkałabyś się z nim i spokojnie o tym porozmawiała,co?
-Chcę..proponowałam mu to,jednak teraz nie ma czasu.
-To wystarczy tylko cierpliwie czekać.Laura,nie martw się-powiedziała z troską-Wszystko będzie dobrze,ułoży się jakoś.
-Mam nadzieję.
-To pewne.Spróbuj teraz myśleć o czymś innym..
-Taa,łatwo mówić.Swoją drogą,na przykład o czym?
-O tym,że za cztery dni wybieramy się na koncert !
-Ah,koncert.Kompletnie o nim zapomniałam.
-Szykuj się-powiedziała sympatycznie-Idź zmyj już farbę i pójdziemy na jakieś zakupy,musisz częściej wychodzić z domu i zapominać o problemach.
-Dobrze.Zapominać o problemach,łatwo mówić..
Cieszyłam się z jej reakcji i to bardzo.Nie należy do osób które powiedzą tylko ‚będzie dobrze’ .Bett,chciała spędzić ze mną trochę czasu,sama dopilnować żeby poprawił mi się humor.Jest cudowna i niesamowita.
-A czy czasem nie masz dziś randki z Robertem?
-To nie jest ważne.Faceci mogą poczekać.Przyjaciele tacy jak Ty,są dla mnie ważniejsi.
-Bett,przecież wiesz że sobie poradzę sama..Nie chcę żeby Twój związek psuł się przez moje dziecinne problemy..
-Oszalałaś !-krzyknęła-Nic się nie stanie jak kilka razy odwołam spotkanie.No,idź zmyć te włosy,ja tu zaczekam i idziemy.
Posłusznie poszłam do łazienki.Wiem,że źle robię zgadzając się na to.Ale Bett jest uparta i nikt nie jest jej w stanie niczego przetłumaczyć.

Kolor włosów był idealny.Dokładnie taki,jaki sobie wymarzyłam.I nawet do mnie pasował,co było dziwne.
-Bett,chodź zobacz ! -krzyknęłam radośnie
-Jest idealny..Miałaś rację że wybrałaś właśnie rudny.Jest Ci w nim ślicznie..
-Dziękuje-znów się uśmiechałam
Kocham ten dzień,kocham kocham !