wtorek, 17 lutego 2015

Czyny są ważniejsze.

Rozdział 8





-Hej Bett,tu ja Laura-powiedziałam przez telefon-Co u Ciebie? Obiecałam zadzwonić,więc dzwonię.
-Hej,jak miło Cię słyszeć,u mnie raczej wszystko w porządku,dziś spędziłam praktycznie cały dzień z Robertem,a Tobie jak minął? Pamiętasz,że jutro koncert?
-Aha,fajnie.Mi..byłam u babci a poza tym-odwróciłam się sprawdzić czy mamy nie ma gdzieś w pobliżu-spotkałam się z Chesterem.Tak pamiętam,a o której on w ogóle jest?
-Super ! I jak było? O czym gadaliście?O dziewiętnastej,za bilety już zapłaciłam.
Jej ciekawość nie zna granic.
-Hm..Chester przeżył niedawno rozwód..To świetnie,cieszę się.
-Rozwód?!-powtórzyła 
-Tak..
-To ile on ma lat?
-Nie pytałam-odpowiedziałam sucho.
-To zapytaj ! Wiek jest przecież ważny…-powiedziała to takim tonem,jakby miała pretensje o to, że jestem taka nieodpowiedzialna.
-Heh,oki.Słuchaj,ja już kończę bo chcemy z mamą urządzić babski wieczór,a już późno.Będę o osiemnastej u Ciebie.Do zobaczenia,Kocham Cię Bett-wyznałam
-Babski wieczór?Wow,życzę powodzenia i w ogóle.Dobrze,ja też Cię kocham,pa-powiedziała,rozłączając się.
Nie chciałam z nią rozmawiać,dlatego zakończyłam szybko rozmowę.Nie wiem dlaczego,ale intuicja podpowiadała mi,żebym nie wspominała przy niej o Chesterze.

-Chester,gdzie byłeś?Czekam na Ciebie od godziny,mieliśmy iść do klubu-powiedział Mike,stojąc w drzwiach.
-Szczerze to..poznałem dziewczynę,jest niesamowita.
-No a nie mówiłem!-krzyknął radośnie-To wygrałem zakład z Bradem !
-Eh,Mike..Ona może zostać tylko moją przyjaciółką,nie chcę niczego więcej.Już nie wierzę w tą całą miłość..
-Poczekamy,zobaczymy-powiedział, pewny swojego zycięstwa-A czy..powiedziałeś jej że jesteś wokalistą Linkin Park?
-Nie,nie powiedziałem..-szepnął
-Dlaczego?
-Nie chcę,żeby ktoś mnie lubił tylko ze względu na to,że jestem sławny..Pragnę prawdziwej przyjaźni a nie hipokryzji..Powiedziałem jej,że jestem psychologiem.
-Psychologiem?! No nieźle…Ale przecież ona może w każdej chwili odkryć Twoją tajemnice.
-Wtedy będę się o to martwił..Zresztą,gdy się takie coś zdarzy,powiem jej prawdę,dlaczego kłamałem..Powinna zrozumieć.

Rozstawiłam talerze ze słodyczami na stole.Mama akurat się kąpała,więc miałam czas na przygotowania.Wyjęłam z szafki horror,który leżał od dawna w naszej komodzie i nikt go do tej pory nie oglądał.
Usiadłam na kanapie.Zastanawiałam się, czy zadzwonić do Chestera czy sobie odpuścić..Interesowało mnie to co czuje,martwiłam się o niego.Co prawda znałam go zaledwie od kilku dni,jednak czułam,gdybyśmy znali się od dawna.
No i co z tą moją intuicją?Co się w ogóle dzieje…Przecież Bett jest moją najlepszą przyjaciółką,dlaczego coś mówi mi,że mam jej nie ufać?!

Horror okazał się tandetny,nie dziwiłam się,że leżał w szafie,rozlewała się w nim tylko krew..Ale za to najadłam się słodyczy,których tak dawno nie spożywałam no i oczywiście,uszczęśliwiłam swoją mamę,która wiecznie była zajęta pracą i nie miała czasu na przyjemności.
-Mamo,czy wszystko w porządku?-zapytałam,widząc po jej minie,że coś jest nie tak.
-Tak,wszystko dobrze-uśmiechnęła się sztucznie nie patrząc mi w oczy.
-Przecież widzę,że jest źle.Powiedz o co chodzi.
-O nic..
-Mamo,Ty i ja doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że nie potrafisz kłamać.
Po chwili w końcu doczekałam się odpowiedzi.
-Chodzi o to że..strasznie Cię zaniedbałam.Ciebie,moje jedyne ukochane dziecko..
-Mamo,co Ty wygadujesz?!
Czy wszystkim musi się coś dziś dziać?
-Zawsze z Twoim ojcem byliśmy zajęci czasu i nawet nie czasu Ci powiedzieć jak bardzo Cię kochamy. 
-Mamo,gdybyście nie pracowali,byłaby bieda.Zdaję sobie z tego sprawę.Słowa są puste.Wiem że mnie kochacie,widzę jak się staracie.Czyny są najważniejsze.
-Nawet nie wiesz,jak się cieszę że nie masz do nas żalu..Chociaż powinnaś,jestem złą matką-spuściła głowę.
-Co Ty opowiadasz?! Jesteś wspaniała,lepszego człowieka nie poznałam !
-Lauro…
-Nie,mamo.Daj spokój.Wierz mi na słowo,jesteś wspaniała i tyle.

Dyskutowałam z nią do momentu,kiedy w końcu dała sobie spokój.Nie wiem skąd jej w ogóle przyszło takie coś do głowy ! Ja doskonale wszystko rozumiem.Jestem już dorosła,trochę zdaję sobie sprawę z tego jakie jest życie.Nigdy,nie miała ani do niej,ani do ojca żalu..Cieszę się,że mnie utrzymują.


czwartek, 5 lutego 2015

Straciłem dla niej głowę

Rozdział 7



Po zapakowaniu wszystkich produktów do reklamówki wyszłam ze sklepu.Musiałam jeszcze wrócić do domu zostawić to wszystko no i oczywiście poinformować mamę że na chwilę wychodzę.
-Pomóc Ci?-zapytał Chester
-Nie,zaczekaj tu chwilę.Pójdę tylko do domu,dać znać że żyję-zaśmiałam się.
-Dobrze-uśmiechnął się lekko-Zaczekam.

-Mamo !-krzyknęłam wchodząc do mieszkania-Proszę,tu są zakupy.Posłuchaj wychodzę na chwilę,zaraz przyjdę,dobrze?
-Dobrze.A z kim idziesz?I to o tej porze…
-Z koleżanką-mruknęłam-Zaraz wrócę,w razie czego wezmę komórkę.
Nie lubiłam jej okłamywać,jednak gdybym powiedziała że idę gdzieś z chłopakiem,zaraz by się zaczęło.
-Idź,tylko ubierz się ciepło.
Wybiegłam szybko z bloku.
Chester siedział na ławce ze smutną miną.Każdy domyśliłby się,że coś jest nie tak.Tylko co..Mam nadzieję że wszystko mi wytłumaczy i to tak,żebym zrozumiała..
-No to jestem-powiedziałam
-Super,to może poszlibyśmy się gdzieś przejść?
-Jasne-odpowiedziałam

-Chester..-powiedziałam przerywając ciszę-Co się dzieje?Musisz mi to wytłumaczyć,widzę przecież że coś jest nie tak..
-Właściwie to nie wiem od czego zacząć..
-Od początku.Po prostu mi powiedz co się dzieje.
-Przede wszystkim..-zaczął niepewnie-Laura,słuchaj ja nie wiem czy powinienem to mówić,przecież Ty masz własne problemy.
-Mów-rozkazałam patrząc mu prosto w oczy.
-No dobrze..No więc ostatnio przeżyłem rozwód,którego tak naprawdę nie chciałem..Moja żona mnie zdradziła.To było takie..żenujące.Myślałem że tym razem wszystko się ułoży,że trafię na normalną dziewczynę która mnie nie zrani,a tu..
-E,żone?-przerwałam mu prawie się dławiąc-Nie wiedziałam że jesteś żonaty..
-To długa historia..-westchnął nie patrząc mi w oczy.
-A Ty ją kiedyś zdradziłeś?
-Nigdy w życiu.Nie jestem hipokrytą..Zresztą..wiesz ona była dla mnie najważniejsza,rozumiesz?Kochałaś kiedyś kogoś,poza rodziną,oczywiście?
-Nie..-mruknęłam zawstydzona
Było mi w sumie wstyd.Nigdy czegoś podobnego nie czułam,jednak teraz przed nim..Dziewczyny w moim wieku zakładają już rodziny,pewnie pomyśli sobie że jestem inna !
-To nigdy tego nie zrozumiesz..ale i tak Ci powiem.Samanta była dla mnie jak narkotyk,heroina..Byłem od niej uzależniony..Przez tą informacje iż mnie zdradzała wpadłem w furię..Płakałem całą noc,byłem smutny na koncercie..
-Koncercie?-powtórzyłam
-T..tak !-odpowiedział tak,gdyby się pomylił-Byłem na koncercie swojego ulubionego zespołu,myślałem że to chociaż poprawi mi humor..
-Aha,rozumiem..Nie denerwuj się,wiem że jest Ci ciężko.Ale nie rozumiem jednego,w takim razie,po co brałeś ten rozwód?
-Szczerze mówiąc to nikomu tego nie mówiłem..Moja była żona sama tego zażądała,wszyscy myślą że to mój wymysł..
-Dlaczego ich okłamałeś?
-Było mi po prostu zwyczajnie wstyd,kobieta która mnie rzekomo kocha,nagle mówi mi coś takiego..Wolałbym już dostać w twarz-powiedział,spuszczając głowę.
-No tak,przepraszam że Cię tak męczę,nie wiedziałam,że to dla Ciebie takie bolesne-rzekłam-Masz rację,ja nie jestem w stanie wyobrazić sobie tego w jakiej znajdujesz się sytuacji,ponieważ nigdy w takiej nie byłam..i mam nadzieję że nie będę.
-Przestań,nie obwiniaj siebie,to ja opowiadałem.Cóż,nie życzę Ci tego..A tak ogólnie,to masz zamiar kogoś szukać?
-No tak,ale..i tak mi głupio..Nie,chcę być sama.Ogólnie to lubię..Nikt nie narzuca mi swojego towarzystwa,nie jest zazdrosny,nie rani…
-Przestań.Kiedyś też tak myślałem..Jednak kiedy poznałem Samantę,straciłem dla niej głowę..Nie liczyło się dla mnie to,czy będę miał pieniądze,czy utrzymamy razem rodzinę i dom,po prostu ją kochałem !
-Naprawdę mi przykro.Mam nadzieję że jakoś się u Ciebie ułoży,że poznasz kogoś normalnego..życzę Ci tego-uśmiechnęłam się lekko.
-Dziękuje i wzajemnie,bo w końcu kiedyś znudzi Ci się samotność.
Znudzi mi się samotność? Nie sądzę,w końcu jeszcze nikt wyjątkowy nie pojawił się w moim życiu,zresztą..Nie chciałabym żeby się zjawił.
-Mam nadzieję że nie-powiedziałam,wyciągając z kieszeni telefon-Kurczę,późno już !
-Jak zwykle straciłem poczucie czasu-westchnął-Chodź,odprowadzę Cię.

Przez całą drogę do mojego domu,po raz kolejny milczeliśmy.Chester pewnie dalej rozmyślał nad swoją obecną sytuacją,a ja..ja właściwie to nawet nie wiem,o czym myślałam.Byłam poniekąd tym wszystkim wstrząśnięta..
-To tu-wskazałam w końcu
-Dobrze,to ja się zmywam..Późno już..
-Szkoda,miałam nadzieję,że przedstawię Cię mojej mamie-zażartowałam
Tak,a moja mama na pewno pozytywnie by na to zareagowała,śmieszne !
-Może innym razem-uśmiechnął się szeroko-To do następnego razu.
-Tak,do następnego..Mam nadzieję że jeszcze kiedyś się spotkamy,tak jak dziś i będziemy mogli porozmawiać..
-Ja też mam taką nadzieję.Naprawdę miło mi się z Tobą rozmawia.
-I vice versa.No nic,ja już spadam,bo mama znając życie odchodzi od zmysłów..miałam zadzwonić i jak zwykle zapomniałam.Do zobaczenia-dodałam,wchodząc do bramy.
-Dobranoc-powiedział,nadal stojąc w tym samym miejscu.
Ta cała sytuacja..Nie no,po prostu nie mieści mi się w to głowie.Dlaczego ludzie tak siebie niszczą?Dlaczego zawsze chcą lepiej? Miałam nadzieję,że tych prawdziwych miłości istnieje więcej na świecie.Jednak..jednak z tego co widzę,wszyscy narzekają..A że to a że tamto..Straszne.Gdy pomyślę sobie,że tak będzie u mnie,wole już nie żyć.

Wchodząc do salonu,przypomniałam sobie,że miałam zadzwonić do Bett i zapytać Chestera o psychologię.Cóż,cała ja,o wszystkim zapominam.